Rok po wydaniu debiutu Zespołu Sztyletów, Koty Records pokazują światu nowego kota. Jest nim również debiutujący zespół z trójmiasta – Żurawie. Zresztą udziela się tutaj perkusista Sztyletów – Ignacy Macikowski . Od momentu zapoznania się z katalogiem wytwórni, z niecierpliwością czekałem na kolejne wydawnictwo objęte ich patronatem. Zespół Sztylety, Bez, Willa Kosmos, to naprawdę solidne zespoły z bardzo dobrymi albumami wydanymi przez tę wytwórnię.
Zespół Sztylety i Żurawie wspierają się w social mediach, więc mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, jeśli pojawi się tutaj jakieś porównanie. Łączy je przecież wspólna wytwórnia, podobny styl muzyczny i przekaz.
Balkony były pierwszym i jedynym singlem, jaki zespół wypuścił przed premierą. Jest to dość oczywisty wybór, bo to najbardziej przystępny utwór na płycie. Fajnie poprowadzony refren i ciekawie zaaranżowana elektronika sprawiają, że zostaje w głowie na dłużej. Reszta płyty jest już bardziej wymagająca. Tutaj pierwsze porównanie: u Sztyletów, mimo podobnie depresyjnej tematyki, utwory miały bardziej chwytliwą konstrukcję. Oczywiście nie jest to wada, po prostu debiut Żurawi należy przesłuchać z większym skupieniem, żeby wyłapać wszystkie smaczki.
Zatrzymajmy się na chwile przy tekstach i ich wydźwięku. Nie wiem, kiedy powstawały teksty na ten album, lecz mam wrażenie, że kilka z nich mogło powstawać w czasie izolacji (Latarnie). Nie wiem w jakim stopniu to moje osobiste odczucia po rocznej paranoi spowodowanej wirusem, a na ile po prostu przypadek. Możliwe, że teksty powstawały wcześniej i zbiegiem okoliczności pasują do naszej obecnej rzeczywistości.
Wspomniałem też o pojawiającej się elektronice. W Stosach robi największą robotę w swój noisujący sposób, aż chce się tego więcej. Przewija się przez cały album, czasem bardziej wysunięta, czasem schowana. Właśnie we wspomnianym utworze, w najbardziej dosadny sposób widać, ile ten album straciłby bez niej. Gdyby w Sztyletach się ona pojawiła, byłoby rewelacyjnie. Naprawdę chciałbym usłyszeć taką noisową elektronikę na ich kolejnym albumie. Jestem już po którymś z kolei przesłuchaniu i z każdym kolejnym odkrywam nowe aspekty tego wydawnictwa. Nie jest tak przystępne jak poprzednie od Kotów, że pierwsze przesłuchanie wchodzi gładko i przyjemnie. Tutaj wymagane jest pełne skupienie i kilka podejść, żeby wdrożyć się w ten krążek. Na pewno warto, bo to muzyka idealnie pasująca do czasów, w jakich żyjemy. Tak więc proszę nie być smutnym i zapoznać się z tym albumem, bo dźwięki płyną prosto z serca twórców.